Północno wschodni rejon naszego kraju, zwany „Zielonymi Płucami Polski” obfituje w nadzwyczaj interesujące miejsca. Podziwiać tu można malownicze, unikalne krajobrazy a także osobliwości architektoniczne. Zajmując się od kilkunastu lat fotografią docieram do najbardziej oddalonych zakątków. Postaram się opowiedzieć o moich wędrówkach z obiektywem i pokazać wybrane przeze mnie miejsca.
U schyłku ubiegłego stulecia, kiedy ziemie północno-wschodnie zamieszkiwali Mazurzy, narodziła się myśl stworzenia połączenia drogą wodną Wielkich Jezior Mazurskich z rzeką Pregołą a tym samym z Morzem Bałtyckim. Ze względu na ukształtowanie terenu i liczne niespodzianki geologiczne na trasie przyszłego kanału, nie była to sprawa prosta. Największy problem tkwił w ogromnym zróżnicowaniu poziomu wód. Postanowiono rozwikłać go budując śluzy i nasypy, świadczące o potędze ówczesnej inżynierii hydrotechnicznej. Projekty budowlane sięgają lat 1862-1864 i były wielokrotnie zmieniane. Budowa rozpoczęta została w 1911 roku. Przerwano ją w wyniku wybuchu wojny w 1914 roku. Bez powodzenia wznowiono prace budowlane w 1934 roku, by je ostatecznie przerwać w roku 1940. Długość Kanału Mazurskiego zaczynającego się w Mamerkach nad Jez. Mamry do połączenia z rzeką Łyną w Rosji wynosi 51,5 km. Część na terenie Polski liczy 22 km. Znaczna jest różnica poziomu wód pomiędzy Jez. Mamry (116,3 m n.p.m.) a rzeką Łyną (5,1 m n.p.m.), aż 111,2 m. Nic dziwnego, że średni koszt jednego metra kanału oszacowano na sumę bliską 800 tysięcy marek. W efekcie na trasie kanału na terenie Polski znajduje się pięć śluz (Leśniewo, Guja, Bajory Wielkie i Małe), kilka mostów drogowych i wiaduktów kolejowych. Wybierzmy się zatem wspólnie, aby dokładniej przyjrzeć się ciekawszym odcinkom Kanału Mazurskiego, który jest unikalną budowlą o oryginalnych rozwiązaniach technicznych, a zarazem obiektem wspaniale wkomponowanym w naturalne środowisko. Jako punkt wyjścia wygodnie jest wybrać Kętrzyn (może to być również Węgorzewo). Aby nie zbłądzić, bo drogi kręte i podobne do siebie, należy zaopatrzyć się w dokładną mapę. Nad Kanałem Mazurskim byłem wielokrotnie. Opiszę jednak moją pierwszą wycieczkę, która dostarczyła największych wrażeń
Mijając Kętrzyn podążałem krętą, wąską trasą (o licznych niespodziankach typu bruk) w kierunku miejscowości Radzieje. Po jej minięciu kierowałem się na Przystań. Wkrótce dotarłem na most pod którym znajdowało się koryto kanału. Zatrzymałem się chwilę. Przyjrzałem malowniczym widokom, po czym ruszyłem dalej. Droga doprowadziła mnie do skrzyżowania, na którym, ściśle według mapy skręciłem w lewo jadąc w kierunku Leśniewa. Wkrótce po jakichś czterech km po lewej stronie drogi zauważyłem wśród zarośli śluzę o bardzo niewielkim stopniu zaawansowania budowli. Nie mniej był to obiekt godny uwagi. Najważniejsze jednak, by nie przeoczyć miejsca, w którym trzeba zostawić samochód i dalej ruszyć pieszo. Jest to w pobliżu dość typowego, przydrożnego gospodarstwa przy prawej stronie szosy, z dość wyraźną, trudną dla bystrego obserwatora do przeoczenia polną drogą. Zmieniłem buty na nadające się do wędrówki po trudnym terenie. I przed wyprawą radziłbym zaopatrzyć się w odpowiednie obuwie
Ruszyłem polną drogą. Po około 100 metrach dotarłem do lasu. Upalne, letnie powietrze z kroku na krok stawało się lekkie i rześkie. Po prawej stronie ukazał się dość głęboki wąwóz. To porośnięty, około 900 metrowy odcinek całkowicie nieczynnego Kanału Mazurskiego, który doprowadzi mnie do miejsca docelowego, jakim jest śluza. Wędrując w jej kierunku zauważyłem, że mimo kilkunastodniowej suszy, ziemia stawała się coraz bardziej błotnista a powietrze wilgotne.
Teraz z kolei widząc pod nogami wodę zalewającą śluzę, zastanawiać się zacząłem, skąd doprowadzone miało być połączenie z Jeziorem Mamry , skoro przed sobą widziałem jedynie wzgórza. Ruszyłem ponownie ku drodze, a nią wzdłuż śluzy dotarłem do jej końca. Przede mną na wprost znajdował się dość wysoki, porośnięty drzewami i krzewami nasyp. Z niemałym trudem, mijając strumienie sączącej się wody dotarłem na jego wierzchołek. I tu wielkie zaskoczenie. Na samej górze woda. Natrafiłem na miejsce oddzielonego groblą od śluzy odcinka kanału zbudowanego w nasypie, o poziomie wody znacznie wyższym niż otaczające na prawo i na lewo pola, łąki i las.
Miejsce było niezwykle malownicze, tajemnicze i piękne. Stojąca nieruchomo woda, niczym ogromne lustro, odbijała porośnięte drzewami brzegi i błękitne niebo ze snującymi się majestatycznie obłokami.
Po krótkim odpoczynku wróciłem do samochodu. Udałem się do miejscowości Guja, gdzie dojechałem do kolejnej śluzy, która wydała się być skończona. Tym razem mogłem obiekt obejrzeć z góry.
Kilkunastometrowe koryto komory wydawało się być jeszcze głębsze niż oglądane z dołu.
Śluzy na Kanale Mazurskim fot.4
Niedaleko śluzy zauważyłem strażnicę wodną. Napotkanego tam człowieka poprosiłem o jej uruchomienie. Mechanizm był napędzany ręcznie poprzez zastosowanie odpowiednich przekładni. Wrażenie niesamowite, gdy tysiące litrów wody z siłą wodospadu runęły z kilkunastometrowej wysokości w komorę śluzy. Podszedłem do wypustowej (niestety nieczynnej i zawsze otwartej) części obiektu.
Po opuszczeniu śluzy, na zakończenie wycieczki udałem się wzdłuż krótkiego około 300 metrowego odcinka kanału w kierunku Jez. Rydzówka. Po drodze zauważyłem drzewa spiłowane przez bobry a w pobliskich mokradłach jakby fragment żeremia. Przezroczysta woda jeziora odsłaniała kamieniste dno. Raz jeszcze spojrzałem w kierunku śluzy zadając sobie pytanie-ile trudu musiało kosztować budowanie kanału, nasypów, śluz, które nie doczekały się przepłynięcia nawet jednego statku. Być może w przyszłości znajdzie się ktoś, kto dokończy zatrzymane w czasie dzieło.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.